Archiwum grudzień 2005


gru 25 2005 African Christmas
Komentarze: 1

Wczorajszy dzien spedzilismy najpierw w zakupowym szoku - publika wylacznie biala, wymiary typowo "burskie", potem klnac deszczowa pogode i pomysl na opuszczenie Cape, nastepnie bez skutku poszukujac miejsca gdzie o wpol do dwunastej nadal jest serwowane sniadanie...

Rozchmurzylismy sie dopiero po poludniu, razem ze sloneczkiem, na plazy, plywajac wsrod delfinow. Kai zaserwowal 6 daniowa wigilijna kolacje, na tarasie, z widokiem na slonce zachodzace nad oceanem. Nic przeciwko niebu nad Afryka.

Myslalam ze bedzie mi brakowac polskiego swiatecznego nastroju, ale nic z tych rzeczy. Chyba piekielko rodzinne za bardzo dalo mi sie ostatnio we znaki. Brak tradycyjnego zamieszanie przyjelam z ulga...

Skonczylismy o wpol do czwartej, a 3 godziny pozniej bylam juz na plazy. Pierwszy raz od przyjazdu do Afryki naprawde beach weather i swiadome opalanie. Zakonczone poparzeniem slonecznym niestety....Chociaz zaopatrzeni w dobre rady i dalekowzroczne przepowiednie sumiennie potraktowalismy sie filtrami. Nic przeciwko sloncu nad Afryka.

Jutro wracamy do Cape, do tego samego hostelu, gdzie juz skompromitowalam zabawowym nastrojem nasz narod w oczach innych narodow. Nie tylko europejskich:)

mycha : :
gru 23 2005 Plettenberg
Komentarze: 0

Wybrzeze na wschod od Cape Town - raj surferow.

Ja nadal w szoku cywilizacyjnym. Nie mowiac o innych dolegliwosciach spowodowanych roznymi uzywkami. Oraz poteznych bablach na obu stopach - zbyt dlugi spacer po duzym miescie w zbyt wysnobowanych nowych butach plus kilkanascie rundek na bosaka po licznych schodach w hostelu gdzie mieszkalismy - cud ze nie zlecialam i skonczylo sie tylko na pecherzach - jak to skomentowala Lucia, Bog musi czuwac nad pijanymi Polakami:)

Zostajemy tu dwa dni a potem z powrotem do duzego miasta, swietowac nowy rok (horoskop w poludniowoafrykanskiej wersji Cosmo zaleca mi zalozenie wlasnego biznesu w 2006).

Odzwyczailam sie od zielonego koloru. Oraz bialych ludzi.

mycha : :
gru 21 2005 Welcome to Capetown
Komentarze: 0

Ha ha ha, moj stan mozna opisac jedynie niemieckim okresleniem Uebergluecklich.AAAAAAAAAAAAAAAA!

Morze, czteropasmowe ulice. Wiezowce. Mlodzi ludzie mowiacy po ANGIELSKU. Moj pierwszy urlop od poltora roku.....I to jeszcze przez 10 dni:))))))

Bylo tez kilka falstartow, ale o tym kiedy indziej. Teraz idziemy do centrum wybierac miejsca gdzie dzis wieczorem bedziemy rozkoszowac sie night life.

Mnostwo promykow slonca dla Warszawki (i Slunska).

Caluski,

dj

 

mycha : :
gru 14 2005 Piętogryz
Komentarze: 1

 

W ubiegły piątek na Hosea Kutako wylądował mój pierwszy – choć wspólny z Lucią – gość. Jej dobry kumpel z czasów studenckich, i nasz przyszły towarzysz bożonarodzeniowych wojaży. W ramach unikania biura, gdzie aktualnie kładzona jest podłoga (przy wtórze różnego rodzaju urządzeń i maszyn, czego moje ucho nie może znieść) sprzeniewierzyłyśmy pieniądze niemieckiego podatnika, odbierając naszego gościa służbowym samochodem za pełną akceptacją, nie tak znowu skrupulatnego we własnych rozliczeniach szefa...

Weekend upłynął na organizowaniu samochodu - musi być oczywiście dicker Jeep, choć najważniejsze atrakcje turystyczne w Namibii można zjechać bez problemów najbardziej tu popularnym, malutkim City Golfem – jednak prawdziwy 4x4, należy jak się Kai obrazowo wyraził do „jego marzenia o Afryce”. Oczyma wyobraźni widzę tą samą dyskusję prowadzoną przy przy pozostałych wizytach....

Jeepa za niebanalną sumę znajdujemy u znajomego znajomych, zajmującego się wynajmem takich właśnie samochodów naiwnym i zapatrzonym w swój świat turystom. Ale ok – popieramy przecież rozwój, nawet jeśli związane jest to z szastaniem pieniędzy przez naszych gości.

Jeep okazał się chyba właściwym wyborem – wnioskując z zadowolonej miny Kaia. Dla mnie pierwsza przejażdżka za miasto, do jednej z Lodge w pobliżu WDH, w ramach testowania pojazdu, zakończyła się atakiem przeprowadzonym na mnie przez dzikie zwierzę. W postaci mangusty zirytowanej moimi bosymi stopami. Wbiła zęby centralnie w moją pietę, co okazało się okazało się nie tylko bolesne... Moją krwawiącą mocno stopą nie chciał się niestety nikt z miejscowych zająć – co w jakiś sposób jestem w stanie zrozumieć. Apteczka zamknięta w gabinecie właściciela okazała się poza naszym zasięgiem, a kiedy on sam zjawił się po dwóch godzinach, pięta przestała już krwawić sama z siebie (aby nie psuć opinii pracodawcy pohamowałam ochotę wymoczenia jej w basenie...). Właściciel zirytowany chyba na swoich pracowników sam zabandażował moją ranę i w zamian za mój ból zaoferował drinka. Coś mnie podkusiło i zażartowałam, że jestem dziennikarką i opiszę tą historię. Dopiero widząc jego przerażoną minę zorientowałam się, że niemieckojęzyczna Allgemeine Zeitung lubuje się w artykułach opisujących co złego się przydarzyło turystom i niemieckojęzycznym mieszkańcom Namibii. Oczyma wyobraźni zobaczyłam nagłówek: „Pracownik niemickiej organizacji pomocowej pogryziony przez wściekłe zwierzę”.

Pięta powoli się goi. 19 grudnia wieczorem jedziemy do Cape Town. Powrót już w Nowym Roku. So, Merry Christmas and Happy New Year!

 

mycha : :
gru 07 2005 World HIV/AIDS Day
Komentarze: 1

Glowne obchody na stadionie im. Nujomy w Katuturze.

mycha : :