sie 18 2005

Odruchy warunkowe


Komentarze: 6

Marianne musiala wziasc kilka dni urlopu aby zalatwic reszte spraw w sadzie zwiazanych z adopcja Nelago. Opiekuje sie jej psem, o wdziecznym afrykanskim imieniu Shaka.

Piesek - moj wymarzony typ, czyli Szarik w miniaturce  a do tego bardzo zdyscyplinowany i angielskojezyczny. Niestety  upodobal sobie miejsce tuz przed lodowka i nie da sie przekonac ze nie jest to najbardziej optymalny wybor... Ale poza tym reibungslos:)

No ale wracajac do odruchow warunkowych: wychodzac dzisiaj z domu po przerwie na lunch umowilam sie z Anette ze Shaka zostanie u mnie w mieszkaniu bo oczekiwani sa goscie z malymi dziecmi. Troszke  juz pisalam o manii bezpieczenstwa tutaj ale dla przypomnienia: oprocz kraty, dodatkowo alarm podlaczony do Proforce'u, elektryczny plot i zdalnie sterowana brama (ta sama wersja w biurze, co niestety spowodowalo znaczne rozmnozenie sie kluczy i remote controls w rozmiarach przekraczajacych rozmiary mojej torebki - Marianne uwaza ze w razie czego mozna napastnika takim urzadzonkiem ogluszyc). Wiec zwabiam do mieszkania psa, zamykam drzwi, zamykam krate no i uruchamiam alarm - automatycznie oczywiscie... Nie pamietajac o piesku ktory siedzi w srodku!

Proforce nie zdazyl przyjechac bo Anette przytomnie odwolala armed response - natomiast ja przekonalam sie ze moj alarm jednak dziala. Wiec moze na dobre wyszlo?

PS. Jak zdjecia?

mycha : :
iwka
29 sierpnia 2005, 09:46
och Elu, ja też nie mam urlopu... też zastanawiałam się nad odwiedzinami u Domi, ale sprawdzałam wczoraj loty.... lufthansa - w terminie ktory by mnie interesowal (do którego ew. moglabym uzbierac kase) - oferuje bilety za ...... 4700 pln.
i jeszcze zycie tam.... wiec ku uciesze domi chyba nie uzbieram kasy.
Uciesze - bo sama mowila, ze wszyscy chcieliby ja tam odwiedzic, a choc domi jest zwierzeciem dosyc stadnym, to wydaje mi sie, ze chyba wolalaby nieco odpoczynku od Polakow...
24 sierpnia 2005, 14:00
elu, jak to nie pisze rewelacji? Staram sie wybrac to najciekawsze z tego co mi sie przydarza, a na opisy codziennosci niestety nie starcza mi czasu - jak sie domyslasz dosc duzo pracuje. Ale juz niedlugo bede miala internet w domu wiec moze nam sie uda nawet porozmawiac? Skype jest niewatpliwie wynalazkiem tej dekady dla mnie:)
Ela
23 sierpnia 2005, 20:50
Śmieszna ta rubryczka \"komentarz\" - jakbyś była meczem ligowym a my, Twoi zapyziali przyjaciele, jakimś zbiorczym Basałajem. Zamiast komentarza, muszę Cię pochwalić - niby nie piszesz żadnych rewelacji, a budujsz tak sugestywny obraz swojego tam życia, że choć wsadzenie zdjęcia jeszcze Cie przerasta, to ja na przyklad to wszystko jakoś bez trudu widzę, wiesz? Ciekawam co z tego wyjdzie przy konfrontacji (nie mam w tym roku urlopu, ale za taką pierdołowatość dostanę należną kasę, więc jak zacznę omijać księgarnie, to może uda mi się uciułać). Aha, i nie daj się homeopatkom - rozpuścić aspirynę w wiadrze wody i mieć nadzieję, że całość nabierze leczniczych właściwości to każdy umie...ostra chemia to jedyny gwarant działania, jeśli nie nadrabia się wiarą.
jak mawia Irena J.: cmoki w twe chudziutkie boki
Iza
22 sierpnia 2005, 13:15
Domi, czy poznałaś już jakiegoś namibijskiego kota? :)
19 sierpnia 2005, 16:01
slonce, czy Ty przypadkiem nie masz gory innych spraw na glowie??? Ale rozumiem ze chwila odprezenia tez czasami potrzebna...
Zdjecia beda. Juz wiem jak to zrobic tylko nie mam czasu. Ale wkrotce:)
S
19 sierpnia 2005, 11:03
Hej Domi,

zdjęć jak nie było tak nie ma....
ale opisy rewelacyjne... troche jak serial przygodowy, czekam z zaparty tchem na kolejne:-)

Dodaj komentarz