Archiwum październik 2005, strona 1


paź 12 2005 Lenistwo
Komentarze: 0

Ale mi sie nie chce pracowac.

Marianne wrocila z urlopu tryskajac energia i zlecila mi kilka dodatkowych zadan. W biurze ciagle trwa remont, nie potrafie sobie wyobrazic jego konca, niestety... Od przeszlo 2 miesiecy wdychamy roznego rodzaju farby i inne trucizny. Poniewaz jednak za tydzien jedziemy na polnoc na wizytacje kilku projektow, pracy nie brakuje, choc urzadzenie rozsadnego miejsca do pracy graniczy z cudem. 

Nieprzespana noc nie poprawia mi nastroju....(zmienia sie pogoda, wczoraj znowu spadlo kilka kropli deszczu). Kreatywnosc wyraznie ucierpiala, nie potrafie sie skupic na porzadnym wykadrowaniu zdjecia. Za projekt przykladowego planu pracy i monitoringu nawet nie chce sie zabierac.....

 

mycha : :
paź 10 2005 Rozważania geograficzne
Komentarze: 2

 

Swakopmund - po drugiej stronie podobno Rio de Janeiro...

 

 

mycha : :
paź 07 2005 Sobota
Komentarze: 2

Jutro jest bardzo wazny dzien dla dwojki moich najlepszych przyjaciol. Nie moge byc z nimi, niestety...

Trzymam kciuki aby sie wszystko udalo, tak jak sobie to wymarzyliscie.

 

PS. Jade na weekend na wybrzeze, musze przemyslec pare spraw. Bedziemy duza grupa - Renate, szef i jego rodzina - ale mam nadzieje ze mimo wszystko znajde chwile tylko dla siebie. Have a nice weekend.

PS. 2.  Jak zyrafa?

mycha : :
paź 07 2005 Windhoeker Show
Komentarze: 3

Od tygodnia trwaja w naszym pieknym miescie targi, na ktore zjezdza sie pol Namibii, lacznie z dobytkiem - zywym i martwym. Pomagam Annette i Michaelowi przy ich stoisku. Zabawa jest przednia, rozmowy z potencjalnymi klientami nie maja nic wspolnego z marketingiem i sprzedaza w Polsce, a do tego Michael czaruje klientki swoja blond czupryna.

Wczoraj przezylam tez szok zostawszy zagadnieta w nieco moze zakurzonej, ale jednak polszczyznie. Jeszcze raz potwierdza sie prawda ze Polacy sa wszedzie... Andrzej i Wojtek wyjechali z kraju w latach osiemdziesiatych do Holandii, potem do Austrii, a potem do RPA. Ich pojmowanie swiata i ludzi nieco mnie niepokoi (ciagle ta klauzula w kontrakcie o nieszkodzeniu wizerunkowi ded), ale zobaczymy jak sie ta znajomosc rozwinie.

mycha : :
paź 04 2005 Wiedervereinigung
Komentarze: 2

Jesli nie wiecie to wczoraj w Niemczech byl dzien swiateczny, 15 rocznica Zjednoczenia. Z tej okazji wiekszosc expatriots otrzymala zaproszenia na oficjalne przyjecie w rezydencji niemieckiego ambasadora ja o dziwo rowniez, przez jakis czas podejrzewalam ze jest to jakies niedopatrzenie ze strony ambasady, ale pozniej wyjasniono mi ze jako pracownik ded  - finansowany przeciez przez rzad niemiecki automatycznie zaliczana jestem do Reichu (to obrazowe okreslenie mojego statusu pochodzi z komentarza mojego przelozonego).

Zaproszenie i wizja jedzenia i picia za friko choc tylko przez trzy godziny ucieszyla nas niezwykle. Choc z drugiej strony braki w garderobie sprawily ze sobotnie przedpoludnie spedzilismy na poszukiwaniach krawatow, niezbyt drogich garniturow i innych dodatkow w Afryce jesli chodzi o kolorystyke krawatow i koszul to przewazaja ostre barwy roz, zolty, niebieski, zielony. Miejscowym w tym do twarzy, bialasom mniej. Zakupom towarzyszyl tez kac moralny, ze przyjechalismy tu pomagac a przejmujemy sie jakims idiotycznym wysnobowanym rautem.

Nasza spora grupa wywolala zdziwienie His Excellency tak jakby podejrzewal  - chyba slusznie najazd wyglodzonych EHs na jego rezydencje. Zreszta dom przepiekny, a zwlaszcza ogrod... Widac na pierwszy rzut oka dlaczego ambasador placi najwyzszy rachunek za wode w calym miescie... Dobrze ze nie bylam jedyna osoba na przyjeciu dla ktorej byl to rozwojowy zgrzyt .

Jedzenie bylo ok moi koledzy rzucili sie na specjalnie sprowadzona czerwona kapuste i szparagi, co sprawilo ze trafily mi sie dodatkowe porcje antylopiego mieska.

Skonczylismy tanczac salse w kubanskiej restauracji juz nad ranem. A teraz udajemy ze pracujemy.

 

mycha : :