Tym czego najbardziej zazdroszcze Marianne - mojej bezposredniej szefowej z kilkunastoletnim doswiadczeniem w roznych krajach rozwijajacych sie (Papua Nowa Gwinea, Zambia i teraz juz 5 lat w Namibii) jest jej niezwykla kreatywnosc. Ta kreatywnosc przejawila sie np. w ubiegly czwartek, kiedy wracajac z kolejnego srednio udanego spotkania w sprawie mieszkania, wpadla na pomysl aby zapytac jej najblizszych sasiadow, czy nie maja jakiegos pomyslu dotyczacego potencjalnego accomodation dla mnie.
I sasiadka - Namibijka niemieckiego pochodzenia z von przed nazwiskiem - spontanicznie pokazala nam przepiekne mieszkanie ktore chca wynajac. Jej przyjaciel i ojciec 4 letniego dziecka jest Dunczykiem prowadzacym w Windhoek klinike. A ona sama zajmuje sie domem i probuje odzyskac prywatnosc w zwiazku z faktem ze dziecko - Sebastian - w koncu poszedl do przedszkola...
No coz mieszkanie sliczne i polozenie rowniez - z widokiem na cale miasto i co najwazniejsze 5 minut do biura i 10minut do centrum. Duza lazienka z wanna (sic!), dwa pokoje i kuchnia. Plus mozliwosc korzystania z basenu (w lecie bo teraz za zimno)... Az sie balam zapytac o cene wynajmu, w zamian opowiedzialam pol prawdziwa historie jak to moj pracodawca nie zapewnil mi accomodation i jak malo mam pieniazkow... No i Annette zaczela sie powaznie zastanawiac jak mi pomoc.
Po dwoch dniach tego zastanawiania sie i wydzwaniania do mnie co 2 godziny oraz spotkania z domownikami (prawie jak rozmowa kwalifikacyjna) ustalilysmy co nastepuje: cena wynajmu do zaakceptowania przeze mnie + pomoc w zorganizowaniu mebli (maja farme na ktorej jest duzo niepotrzebnych sprzetow) + moja ewentualna pomoc przy dziecku.
Wow. Wprowadzam sie w przyszlym tygodniu jak tylko zainstaluja mi kuchenke i kupie lodowke. Maly Sebastian mowi czterema jezykami i jest slodki. A Anette - jego mama cieszy sie na towarzystwo doroslej osoby w domu. Mam nadzieje ze to byl szczesliwy zbieg okolicznosci:)