Komentarze: 2
Wróciłam. Ovamboland w 6 dni, 7 spotkań z organizacjami partnerskimi, o kilometrach nie wspominając. Niestety, kilka wydarzeń – również odległych – zakłóciło ten mile zapowiadający się wyjazd. Przez kilka dni w głowie kołatała mi myśl – nieprzetłumaczalna na niemiecki – że wiem z jakiego kraju wyjechałam, ale nie wiem do jakiego kraju wrócę. Lucia, uodporniona na wybryki demokracji w trakcie dzieciństwa spędzonego we Włoszech, wyśmiała mnie, moją niewiarę i zgaszony humor, dodając złośliwie: Pomyśl o Berlusconim, poczujesz się lepiej... (co Ty na taki komentarz, K.?).
Ovamboland – czyli cztery O-regiony centralno-północne (po angielsku brzmi to: 4 North Central O-regions – „O” od oficjanych nazw administracyjnych rzadko używanych na co dzień) to jedyny obszar, którego gęstość zaludnienia dorównuje europejskiej, zamieszkany przez największą grupę etniczną – Ovambo, tradycyjnie popierającą rządzącą partię SWAPO. Poparcie Ovambos automatycznie zapewnia SWAPO wygrane wybory (tak apropós demokracji c.d.). Oshiwambo – jezyk bantu, którym mówią Ovambo, a ja się pilnie uczę – przysparza Europejczykom wiele radości - samo powitanie składa się z 8 zdań, więc czas płynie tu inaczej, naprawdę po afrykańsku. Ovamboland to region rzadko odwiedzany przez turystów, ale również ten, gdzie kierowanych jest najwięcej pieniędzy z zagranicy (nie jest to bynajmniej zbieg okoliczności). Również w naszym wypadku większość projektów zlokalizowanych jest na północy...
Bardzo napięty plan spotkań przygotowany przez Marianne wykończył nas psychicznie i fizycznie. Mnie dodatkowo wizyta w szpitalu tuż pod granicą angolską. Statystyki pokazują że liczba infekcji HIV/AIDS spada, czego jednak nie widać w praktyce. Warunki pracy naszych kolegów – lekarzy na północy sprawiają, że ded odmawia umieszczania Entwicklungshelfer pojedynczo w szpitalach. Minimum to dwójka lekarzy w jednym szpitalu a najchętniej kontrakty są przyznawane „lekarskim” małżeństwom - centrala wychodzi z założenia, że jest to najlepszy sposób na zapewnienie możliwości odreagowania stresu i psychicznego wsparcia poprzez rozmowę i dzielenie doświadczeń z innym Europejczykiem, znajdującym się w tej samej sytuacji.
W tzw. międzyczasie udało nam się jeszcze odwiedzić kilka restauracji, bazarów i wiosek – wydawanie pieniędzy w Ovambolandzie określa się mianem „wspierania lokalnej społeczności”, co z racji braku przemysłu turystycznego nie mija się chyba z prawdą. Dodatkową atrakcją były tradycyjne potrawy przygotowane na nasze powitanie – oshifima – rodzaj kaszy jaglanej, pieczone gąsiennice mopane (pycha!) i kilka innych przysmaków, o których skład przezornie nie spytałam.