Niestety 28 grudnia Kai odleciał do Niemiec, a my dwie sieroty zostałyśmy same w Kapsztadzie. Moje stopy odmówiły posłuszeństwa, smutek pożegnania i świadomość, że nasza podróż dobiega końca sprawiły, że zdecydowałyśmy się na spokojniejszy koniec roku. Nasi znajomi z pracy – z tych niewielu normalnych EHs – od tygodnia siedzieli na samym przylądku, na kempingu po stronie Atlantyku i szybka decyzja - postanowiłyśmy do nich dołączyć. Okazało się, że bez silnego ramienia mężczyzny trudno jest pozbierać „siedem paczek i plecaczek” – a nawet dwa. Jakoś się udało – podróż kolejką, autobusem, kawałek na piechotę i kawałek na stopa (zatrzymał się turysta jak my, a nie miejscowy...) przetrwały i bagaże i moje stopy, choć ostatnie w nieco gorszym stanie. Nasza koleżanka Sabine – wykwalifikowana pielęgniarka i Public Health Manager – miała pełne ręcę roboty...
Obserwacje z kempingu: jaki jest sens spania pod namiotem?
Teoria nr 1: jest najtaniej – teoria się nie sprawdza, bo wyposażenie kempingowe, które każdy szanujący się obywatel RPA/Namibii powinien posiadać, kosztuje niebosiężne sumy i prawdopodobnie wynajęcie pokoju czy apartamentu wypadłoby taniej.
Teoria nr 2: mobilność – również odpada przy ilości sprzętu, jaki jest niezbędny i przywożony na kempingi.
Teoria nr 3: bliżej natury – natura dostępna tylko w postaci bardzo ucywilizowanej.
Tym oto sposobem nie udało nam się rozstrzygnąć na czym polega fenomen kempingu. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że jest to ważny element kultury i tradycji i nie nam oceniać czy sensowny.