Najnowsze wpisy, strona 7


sty 07 2006 A propós oszczędności…
Komentarze: 0

Możliwość przenocowania w Gaestehausie należącym do ded jest przywilejem pracownika dużej organizacji międzynarodowej. Jest to praktyczne rozwiązanie dla tych nowoprzybyłych, którzy nie muszą martwić się o nocleg w trakcie pierwszych dni pobytu tutaj, dla naszych kolegów pracujących poza Windhoek, przebywających w stolicy służbowo bądź prywatnie, dla odwiedzających nas bliskich i przyjaciół. Jest to też miejsce, gdzie obchodzone są hucznie w naszym małych gronie różnego rodzaju uroczystośći, łącznie z tymi organizowanymi z okazji znalezienia nowej pracy i podpisania dużo korzystniejszego kontraktu. Jednym słowem miejsce gdzie pielęgnujemy community feeling.

Finansowo wypada też bardzo korzystnie – N$40 (5€) za noc – cena bezkonkurencyjna jak na ten mało przyjazny cenowo kraj.

Nie mogę się nadziwić, że moja koleżanka w ramach oszczędności nocuje w samochodzie przed Gaestehausem – korzystając oczywiście z kuchni i łazienki, ale próbując wymigać się od opłaty... Nie nocuje też sama – towarzyszy jej była przyjaciółka, którą rzuciła na rzecz Ovambijki z Katutury. Przyjechała w odwiedziny do swojej ex mimo rozstania. Więc może chodziło nie o oszczędności, ale o pikantnerię sytuacji?

 

 

mycha : :
sty 06 2006 Expression
Komentarze: 1

Czasami brakuje mi odpowiedniego slowa na opisanie pewnych sytuacji, z ktorymi mam tutaj do czynienia. I wlasnie czytajac wspomnienia kolezanki, majacej rowniez do czynienia z miedzynarodowa organizacja, znalazlam to brakujace okreslenie.

To slowo to:

MISMANAGEMENT
 
mycha : :
sty 04 2006 Po urlopie
Komentarze: 1

Znowu w szoku - tym razem pourlopowym. 200 maili na jednym koncie, 80 na drugim (bez spamu). Oraz lista wytycznych od mojej ulubionej szefowej (na szczescie na urlopie do konca stycznia).

W biurze piekielko jak na EHs przystalo: w trakcie Swiat kolezanka rozbila nawiutka sluzbowa Toyote na gravel road, po fakcie okazalosie ze nie byla to bynajmniej sluzbowa podroz:). Karsten od 26 grudnia na granicy przytomnosci z powodu ogromnego kamienia zolciowego - wywieziony na SOS z Bushmanlandu. Trwa dyskusja czy trzeba go przetransportowac do Niemiec - centrala jeszcze chyba w poswiatecznym snie, zwazywszy na ospala decyzyjnosc. Hannes, po trzech operacjach ramienia w WDH Medi Clinic, decyduje sie jednak na wyjazd do Kolonii. Dalszy ciag oczekiwania na decyzje z Bonn.

Zreszta nie tylko HQ jeszcze leczy noworocznego kaca. W stolicy Namibii wiekszosc sklepow pozamykana, znalezienie czynnej kafejki w trakcie lunchu graniczy z cudem, a jesli juz to i tak trzeba miec szczescie aby dostac cos do jedzenia.

Ah,Cape Town. Mam zaleglych kilka historyjek, ale napisze kiedy przekopie sie przez maile i skoncze layout na strone (sluzbowa, tym razem).

mycha : :
gru 25 2005 African Christmas
Komentarze: 1

Wczorajszy dzien spedzilismy najpierw w zakupowym szoku - publika wylacznie biala, wymiary typowo "burskie", potem klnac deszczowa pogode i pomysl na opuszczenie Cape, nastepnie bez skutku poszukujac miejsca gdzie o wpol do dwunastej nadal jest serwowane sniadanie...

Rozchmurzylismy sie dopiero po poludniu, razem ze sloneczkiem, na plazy, plywajac wsrod delfinow. Kai zaserwowal 6 daniowa wigilijna kolacje, na tarasie, z widokiem na slonce zachodzace nad oceanem. Nic przeciwko niebu nad Afryka.

Myslalam ze bedzie mi brakowac polskiego swiatecznego nastroju, ale nic z tych rzeczy. Chyba piekielko rodzinne za bardzo dalo mi sie ostatnio we znaki. Brak tradycyjnego zamieszanie przyjelam z ulga...

Skonczylismy o wpol do czwartej, a 3 godziny pozniej bylam juz na plazy. Pierwszy raz od przyjazdu do Afryki naprawde beach weather i swiadome opalanie. Zakonczone poparzeniem slonecznym niestety....Chociaz zaopatrzeni w dobre rady i dalekowzroczne przepowiednie sumiennie potraktowalismy sie filtrami. Nic przeciwko sloncu nad Afryka.

Jutro wracamy do Cape, do tego samego hostelu, gdzie juz skompromitowalam zabawowym nastrojem nasz narod w oczach innych narodow. Nie tylko europejskich:)

mycha : :
gru 23 2005 Plettenberg
Komentarze: 0

Wybrzeze na wschod od Cape Town - raj surferow.

Ja nadal w szoku cywilizacyjnym. Nie mowiac o innych dolegliwosciach spowodowanych roznymi uzywkami. Oraz poteznych bablach na obu stopach - zbyt dlugi spacer po duzym miescie w zbyt wysnobowanych nowych butach plus kilkanascie rundek na bosaka po licznych schodach w hostelu gdzie mieszkalismy - cud ze nie zlecialam i skonczylo sie tylko na pecherzach - jak to skomentowala Lucia, Bog musi czuwac nad pijanymi Polakami:)

Zostajemy tu dwa dni a potem z powrotem do duzego miasta, swietowac nowy rok (horoskop w poludniowoafrykanskiej wersji Cosmo zaleca mi zalozenie wlasnego biznesu w 2006).

Odzwyczailam sie od zielonego koloru. Oraz bialych ludzi.

mycha : :